niedziela, 9 marca 2014

Podróże które kształcą ?

Czytam Balzaca po raz enty ( drugi po Dostojewskim najlepszy piszący psycholog ) i rozmyślam o człowieku, jego DNA, jego mózgu, umyśle, duszy...
Potem w necie oglądam TEDa i dowiaduję się ciekawych rzeczy o sobie.O tym jak łatwo nami manipulować, a z innej strony, jak trudno nam zejść do własnego podziemia.Zanurzyć się w  osobistych mrokach. Z tego mojego geograficznego dystansu tak wiele widać.I myślę, robić coś z tym czy zostawić instynktom.Zostawić czyli zaufać?
Sama jestem ciekawa co wymyślę.Od dziesięciu lat wyjeżdżam na kilka miesięcy na odległą wyspę na Atlantyku , która administracyjnie jest  hiszpańska ale geograficznie to Afryka.Z daleka podobno lepiej widać. Pustynny krajobraz wpływa kojąco na nerw, skromna, prosta dieta i możliwość dowolnego dawkowania sobie wiadomości pozwala  przyglądać się temu co dzieje się w Europie spod wpółprzymkniętych powiek.
Co widzę? Ostatnio mam taka refleksję.
Jestem z pokolenia,  które myślę, ma w pamięci  niedawną wojnę w Jugosławii w samym tej Europy środku, utwierdzam się w starym już u mnie przekonaniu, że zbytnio ufamy politykom którzy DECYDUJĄ O NASZYM ŻYCIU. "Wybieramy ich" idąc do urn ze zlasowanym mózgiem ( przepraszam ale to jest takie obrazowe słowo, nie mogłam się oprzeć ) a potem robimy Majdany.Ba, żebyśmy chociaż je porządnie robili, my dzwonimy do Szkła Kontaktowego i bluzgamy żółcią, co pozwala nam polepszyć sobie chwilowo nastrój.Potem przełączamy na mecz  albo z drinkiem w zasięgu ręki śledzimy losy nierealnych postaci w serialach.Czyli wyłączamy wtyczkę z kontaktu.Czyli znów dokonujemy świadomego wyboru.

Mam dwóch sąsiadów, obaj są Majorero, od pokoleń mieszkają na tej wyspie.Niezależnie od tego jakie szkoły skończyli, ( Franco jako wzorcowy dyktator lubił utrzymywać naród w analafabetyzmie)  skończyli je umiejąc czytać i pisać. Obaj pracowali zawodowo na tyle długo że jeden mógł dostać emeryturę, a drugi po dwóch zawałach rentę.Naprawdę, żyjąc w tej samej wsi, obaj imponująco daleko zaszli .Że w nieco różne strony? Tylko nieco.Jeden był kierowcą w gminie, ale się obżerał niezdrowym ,cywilizowanym jedzeniem i  półtora roku temu  miał dwa zawały, jeden po drugim.Mając żonę i nastoletnią córkę wpadł w depresję.Medycyna mu pomogła, leki w depresji, bypassy na serce.Ma rentę i obżera się nadal.Dokonał wyboru.
Narzeka na rząd , kościół i córkę bo się słabo uczy.
Drugi z sąsiadów to prawie 80cio latek który dopracował się emerytury w hotelowych kuchniach ale w czasie służby wojskowej na sąsiedniej deszczowej wyspie nabawił się gruźlicy, która tak go osłabiła, że nie mógł się w stosownym czasie ożenić i założyć rodziny.Jest starszym panem w którego twarzy zostały ślady urody, ma miły charakter, nigdy się nie ożenił.Pytałam o to i właśnie tak mi to wyjaśnił. Miał słabe płuca, do pracy wystarczające ale żeby mieć rodzinę to już niekoniecznie.Wiele razy zastanawiałam nad odpowiedzialnością z jaką dokonał wyboru.
Rodzinne  inteligentne geny ujawniły się w siostrzenicach które pracują w Cabildo ( urząd ) a tutaj to jest kariera że ho ho.
Teraz jednak ciągle narzeka.Jeszcze do niedawna przychodząc do mnie na popołudniową herbatkę i TV mówił, ładna pogoda  ( albo brzydka ) siadał  i z uśmiechem  oglądał ze mną jakiś animal planet .Od czasu kryzysu zaczął narzekać. Na wędrujące bóle.Na coś musi bo ...wszyscy narzekają.
Tak na marginesie, kiedy wraca z apteki z torbą pełną leków ( z racji wieku ma różne  schorzenia) wznoszę oczy do nieba i wołam  "Julian ile ty musiałeś wydać na te leki , pewnie całą emeryturę? " "E nie to wszystko za darmo ale kupiłem sobie paracetamol za całe 5 euro bo mnie kości , stawy bolą".
Przypomniałam sobie jak moja mama chorowała i wydawała całą emeryturę na leki , a rehabilitacje ja jej fundowałam, bo już nie miałaby z czego za nią zapłacić.Umierając na raka  rozdawała pielęgniarkom swoją emeryturę, bo morfina była za darmo.
Myślę, że Hiszpan ma szczęście mając taki system socjalny.Ale zaraz się mityguję.Przecież on jest tak samo nieszczęśliwy jak moja świętej pamięci mama.I Nicolas , ten drugi sąsiad podobnie.
Dlaczego o nich piszę?
 Bo się nie lubią.Od dawna.Żaden nie mówi dlaczego ale pewnie sami  nie pamiętają.powodu.Rodziny duże , wieś mała ,o konflikt łatwo.W Polsce takie rzeczy są powszechne.

Polka zamieszkała obok i pomaga jednemu i drugiemu, a oni jej.I to jest dobre.
Jak? A choćby tak : wstaję rano i czesząc włosy na balkonie w promieniach rannego słońca, widząc Nicolasa pozdrawiam go kiedy obchodzi swoje poletko, a po południu parzę dzbanek herbaty i szukam pilota czekając na Juliana.A dusza raz cierpi, a raz się raduje, ale cały czas rośnie.Czyżby o to chodziło ? Myślenie ma mniejszą przyszłość niż się przypuszcza.Czucie, współczucie, wspólne odczuwanie to jest to co łączy.
Tak myślę.Dzisiaj wieczorem.Czy jutro coś się zmieni ? Ano zobaczymy rano.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz